Cześć kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z postem o zaburzeniach odżywiania z mojej perspektywy. Nie jest mi łatwo o tym pisać, gdyż do dzisiaj miewam gorsze dni i zawsze starałam się to ukryć. Wiem, że jest wiele takich osób w środowisku fitnessowym, ale nie tylko. Kiedy zaczynałam swoją przygodę ze zdrowym trybem życia, miałam 16 lat. Był to okres wakacji, kiedy nie chciało mi się wychodzić z domu, siedziałam przed komputerem i jadłam słodycze. Na śniadanie były ciastka, obiad był pożywnym posiłkiem, ale czegoś mi brakowało, więc dojadałam kolejną porcją słodyczy, no i kolacja, jak możecie domyślić się to też było coś słodkiego. Po dwóch miesiącach takiego żywienia, przyszedł czas na liceum. Przytyłam pięć kilo w tak krótkim czasie! Był to dla mnie spory problem, bo nie sądziłam, że mogłam dopuścić się do takiego stanu. I żeby była jasność: ja zawsze byłam szczupłą, dość kościstą osobą, nie ubliżając nikomu, ale to jak zawsze wyglądałam, a jak wyglądałam po wakacjach to była ogromna różnica. No więc co wtedy zrobiłam? Zaczęłam szukać w Internecie wspaniałych krótko trwających diet, które w ciągu dwóch tygodni przywrócą dawną mnie. Przez cztery dni udało mi się wytrzymać będąc na diecie kopenhaskiej. Dla tych, którzy nie wiedzą, jest to dieta, która nie przekracza 1000 kalorii, a na śniadanie pijemy czarną niesłodką kawę. Po czterech dniach czułam się tragicznie, kręciło mi się w głowie, nie miałam siły wstać z łóżka. Oczywiście zeszło mi dwa kilo, ale niestety to była tylko woda. Potem próbowałam stopniowo wyeliminować słodycze i przekąski, jadłam cztery posiłki dziennie. Niestety w liceum jadłam jakieś sałatki, piłam zrobione uprzednio koktajle, ale ciągle czułam głód.
Pamiętam, że w grudniu kupiłam książkę „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską”. Trzymałam się jadłospisów, wszystkie posiłki zawsze przygotowywałam sama. Dzięki Ewie zdobyłam doświadczenie w gotowaniu, oraz nabrałam ochoty, aby pogłębiać tajniki dietetycznej wiedzy. Ale kiedy zaczęłam wiedzieć coraz więcej, to zaczęły pojawiać się problemy, czy na pewno dobrze jem? A może powinnam zmniejszyć kalorie? I tak o to przez bardzo długi czas starałam się jeść 1000 kcal, a w weekendy jeść co popadnie. I co się stało? Doprowadziłam swój organizm do zaburzenia odżywiania, bo przez 5 dni głodziłam się, a na koniec tygodnia była uczta królowej. Brzuch był jak balon, jadłam prawie do porzygu, a w ciągu tygodnia znów post. Niestety, zauważyłam, że nawet będąc na poście, brzuch nie chciał zmaleć od ogromnej ilości jedzenia sprzed weekendu. Więc zaczęły się ziółka, tabletki przeczyszczające i kropelki odchudzające. Tak naprawdę po wielkim obżarstwie, już na drugi dzień mogłam czuć się lekko i udawać, że wczoraj nic się nie stało. Taki stan trwał około trzech lat.
Przyszły długie wakacje po zakończeniu liceum. Znalazłam pracę, w której wytrzymałam tylko miesiąc, więc kolejne trzy były dla obżarstwa. Znów przytyłam i moja waga była wtedy najwyższa jaką kiedykolwiek miałam. Załamywałam się, ćwiczyłam, nie jadłam, potem znowu jadłam i tak w kółko. Ale kiedy poszłam na studia, bardzo stresowałam się i szybko zgubiłam zbędne kilogramy. Na wiosnę zapisałam się na zajęcia fitness, jednak nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Obiecałam sobie, że kiedy będą wakacje to na pewno nie dopuszczę się już nigdy do takiego stanu jak przedtem. Tak też uczyniłam.
Idąc na drugi rok studiów, poznałam mojego chłopaka Dawida, który wtedy był początkującym trenerem. Pokazał mi, że można jeść co się chce, ale pilnując kalorii oraz białka. Moje napady i głodówki ustały. Zaczęłam cieszyć się pełnią życia i bardzo rzadko zdarzają mi się problemy z jedzeniem. Lekiem na to zło stała się również siłownia i trening siłowy. Dowiedziałam się, że jeśli chcę poprawić wygląd mojej sylwetki to muszę jeść i ćwiczyć, dzięki progresowi siłowemu zbudujemy mięśnie oraz nabierzemy atletycznych kształtów. Robiąc masę nadal patrzę na cyferki na wadze i czuję stres przed przytyciem, ale nie jest on już tak duży jak kilka lat temu, bo wiem co zrobić kiedy będzie mnie za dużo.
Jak widać każdy z nas może mieć zaburzenia odżywiania. W większości przypadków dotykają one nastolatków, kiedy nie znają swojej wartości, przez co łatwo popadają w kompleksy. Zawsze bałam się, że ktoś mi powie, że przytyłam, a z drugiej strony, teraz kiedy ktoś mi mówi, że schudłam, a czasem nawet robiąc to w dokuczliwy sposób, też źle się z tym czuję, bo wiem jak wyglądają dziewczyny, które ćwiczą i mam wrażenie, że tracę mięśnie.
Dlatego krótko podsumowując, najważniejsze jest to jak czujemy się sami ze sobą we własnym ciele. U mnie dużo zaważyły brak akceptacji siebie, oraz porównywanie się do innych. Zawsze bałam się opinii znajomych i rodziny, kto co powie, ale teraz wiem, że trzeba mieć to gdzieś, bo nigdy nie dogodzimy wszystkim.
Łucja Gottfried
Instagram : fit_lucy_